Gdy wysiadamy z autobusu pod Grande Post czekają na nas chłopaki, których poznałyśmy wczoraj - Zizou i Badis. Nasza silna grupa idzie najpierw na małe co nieco, czyli Burki z kurczakiem i warzywami, danie to zawsze będzie mi się kojarzyć z podróżą do Turcji i Syrii. Potem zwiedzamy miasto, chłopcy pokazują nam co ważniejsze punkty gdy nagle dołącza do nas ….. James oraz jego kolega. Przyjechali specjalnie z Tipazy. Grupujemy się zatem na dwa samochody i jedziemy w okolice algiersiej kasby (Casbah)- stara część miasta. Oprowadza nas jeden z mieszkańców – stolarz artysta. Mamy okazję przyjrzeć się prawdziwemu życiu mieszkańców, ponadto roztacza się stąd znakomity widok na wszystkie niżej położone części Algieru, z morzem w tle oczywiście. Badis polecił mi dwa filmy o tym miejscu: „El Guosto” oraz „La Batille d’Algerie”.
Następnie udajemy się do kawiarni, kontaktuje się z nami Yisa, którego poznałyśmy w Ourgli. Jest akurat w Algierzie więc przyjechał na chwilę się z nami zobaczyć. Niestety to już nasze ostatnie chwile w Algierze a chcemy spędzić jeszcze choć trochę czasu z naszym hostem Mohandem. Po Anissę przyjeżdża siostra z koleżanką. Zgodziły się nas (my, Anissa i Zoulikha) podwieźć, niestety są małym autkiem w stylu Matiza a w sumie jest nas 6 osób. Magda siada mi na kolanach i musi się ostro bunkrować przy posterunkach policji, na szczęście udaje się nam dojechać bez mandatu. W umówionym miejscu czeka Mohand. Wystawia walizki Zoulikhi ;-) Dzisiaj będzie nocowała u Anissy. My wracamy do domu.
Mamy okazję porozmawiać z Mohandem, gościł już kilku Polaków i ogólnie lubi nasz naród. Nieskromnie powiem, że my też po części się do tego przyczyniłyśmy. Dowiadujemy się, że Mohand pochodzi z wioski położonej nieopodal miejsca zamieszkania Hilala. Algieria jest taka ogromna, ale w gruncie rzeczy wydaje się taka mała, wszyscy się znają :-) Dzień kończymy oczywiście Ligą Mistrzów.