Lot w tą stronę mija mi szybciej niż poprzednio. Co jest trochę zgodne z prawdą, bo do Madrytu przylatujemy 45min przed czasem, czyli przed 12. Lot do Brukseli mam o 19.35 więc mam szansę pojechać do centrum. W tym celu darmowym lotniskowym busem jadę na terminal T4, skąd mam pociąg. Za metro trzeba płacić dodatkowe chyba 3euro haraczu lotniskowego, pociąg jest zwolniony z tej opłaty. Jadę do stacji Atocha, bilet 2,45euro. Pociąg jeździ co 20-30minut. Jak kupowałam bilet w automacie to jeden pociąg mi zwiał, więc musiałam teraz odczekać swoje. Podróż trwa ok.30-40 minut. Nie mam ze sobą przewodnika ani żadnej mapy, więc opracowuje trasę swojego spaceru na przystankowym planie, który jest bardzo dokładny. Kieruje się na plaza Major. Jak to przyjemnie sobie iść przez miasto kiedy nikt nie wciska ci mieszkania, taksówka albo restauracji. Tylko temperatura 3x niższa. Na plac można też dojechać metrem lub autobusem, jednak ja mam zapas czasu więc mogę sobie pozwolić na spacer. Wychodzi słoneczko i robi się całkiem przyjemnie. Wędruje bocznymi uliczkami, nawet podoba mi się to miasto. Z plaza Major idę na Puerta del Sol. Gdzieś obok słyszę ojczysty język. Podchodzę do pary Polaków, którzy przyjechali na 5 dni do Madrytu, dziś akurat jest ten pierwszy. Idziemy razem coś zjeść. Szybko mija mi czas w Madrycie, czas się już zbierać. Polacy podprowadzają mnie pod stację kolejową. Kupuje bilet w automacie, ponownie 2,45euro. Z terminala T4 muszę znowu przejechać na T1. Shuttle busy jeżdżą bardzo często a podróż trwa ok. 15minut.
Przechodzę przez security check i człapie na swój gate. Jest już sporo oczekujących pasażerów, jednak odprawa zaczyna się za jakieś 45minut. Znowu sprawdzają wymiary wszystkich bagaży podręcznych. Samolot jest pełny, dlatego boarding trochę się przeciągnął. Z pewnym opóźnieniem udaje się w końcu wystartować.