W Brukseli jestem po 22. Tym razem na lotnisku nocuje o wiele więcej osób niż poprzednio. Moja miejscówka za automatem niestety jest zajęta. Idę zatem do łazienki odświeżyć się i przygotować do snu. Przeszłam całe lotnisko aż do strefy przylotów i znalazłam sobie fajną, zaciszną miejscówkę na szerokim parapecie za sklepikiem z czekoladkami. Legowisko było idealne, jednak przez tą zmianę czasu w ogóle nie chce mi się spać, budzę się co chwila. Ostatecznie zwlekam się przed 6. Tradycyjnie zahaczam o łazienkę. Potem security check i już mogę iść pod bramkę oczekiwać na lot do Modlina, który mam o 8.00. Znowu spradzają wszystkie bagaże, jednak mój plecak jest niezagrożony, bo znacznie go odchudziłam ostatniego dnia w Havanie. Gdy otwierają się drzwi i wychodzimy na płytę lotniska jest masakrycznie zimno, do tego jeszcze pada. Welcome in Europe!!