Rano zbieramy się w pośpiechu, bo Foudil nagle zaczął bardzo spieszyć się do pracy. Oczywiście okazało się, że nie może nas zabrać do Djemili, więc był lekko zaskoczony tym, że to przewidziałyśmy i już jesteśmy umówione z Aminem. Jedziemy do biura Foudila, ale przed tym stoimy w korku przez całe miasto żeby zjeść śniadanie w jego ulubionym miejscu. Dzisiaj w mieście jest jakiś maraton więc większość ulic jest zablokowanych dlatego korki są ogromne. Gdybym ja spieszyła się do pracy to darowałabym sobie poświęcenie 1,5h na wypicie kawy i zjedzenie ciastka w ulubionej kawiarni. Jednak oczywiście w Algierii funkcjonuje się inaczej. Potem Foudil zawozi nas na postój taksówek gdzie po kilku minutach zjawia się Amine. Żegnamy się z Foudilem bez szczególnych emocji, co chyba jest dość oczywiste. Wsiadamy do taxi collectif, najpierw jedziemy autostradą do miasta El Eulma za 70DA, potem szybka przesiadka do drugiej taksy, tym razem do Djemili za 60DA. Krótki spacerek i już jesteśmy na terenie ruin.
Ogólnie miejsce jest bardzo podobne do TImgadu, wrażenie robi powierzchnia zajmowana przez ruiny, jedyna rzecz na plus w stosunku do Timgadu to muzeum, w którym są naprawdę ciekawe rzeczy. Musiałam to napisać, bo Amine śmiał się ze mnie cały czas, że to zwiedzanie to dla mnie męka i robię to tylko ze względu na Magdę, bo mój inżynierki zmysł na pewno chciałby wybudować na tym miejscu coś znacznie ciekawszego niż ruiny jakiegoś tam starożytnego miasta. Muszę to od razu zdementować i napisać, że bardzo mi się podobało, być może moje zaawansowane przeziębienie pozbawiło mnie spontanicznego popadania w zachwyt ;-) A obiektywnie rzecz ujmując Djemila jest największym zachowanym starożytnym miastem rzymskim w Afryce Północnej i stanowi prawdziwą chlubę dla Algierii. No i muszę jeszcze wspomnieć, że przy amfiteatrze znajduje się kratka ściekowa – Magda twierdzi, że to bardzo rzadko spotykane a zatem ważne ;-) )