W Saint Louis Marysia znalazła hosta z Couchsurfingu jednak już wcześniej wiedzieliśmy, że Petit Diouf jest aktualnie w Dakarze. Jednak był na tyle uprzejmy, że na dworzec przysłał po nas swojego kuzyna - Majiba. Na dworzec dotarliśmy po zmroku Majib i jego przyjaciel Bay łapią taksówkę i jedziemy do domu Petita (2000 CFA = 12,92 zł). Rodzina wita nas serdecznie, lokujemy się w pokoju Petita, który ma dojechać jutro popołudniu.
Umawiamy się na jutro na 8 z Majibem na zwiedzanie miasta. Jesteśmy wykończeni dzisiejszym dniem, dlatego żegnamy się i idziemy spać. Wcześniej oczywiście prysznic w salonie kąpielowym (wiadro + kubełek-polewaczka).
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
1.XI.
Dziś dyscyplina w grupie osiągnęła szczytowe stadium i byliśmy przygotowani do wyjścia o 8 rano. Jednak upływały kolejne minuty a Majiba nadal nie było. Postanowiliśmy zadzwonić do Petita i dowiedzieć się co i jak. W końcu przed 9 odebrał nas Bay, którego poznaliśmy wczoraj na dworcu. Bardzo fajny gość tylko niestety nie mówi po angielsku, co przy naszym niezbyt zaawansowanym francuskim nie pozwala na wielogodzinne dyskusje światopoglądowe.
Po wyjściu z domu okazało się, że mieszkamy nieopodal wysypiska śmieci, co nie jest tutaj czymś szczególnym, jednak wczoraj wieczorem przy braku światła nie odnotowaliśmy tego drobiazgu.
Plan na dzisiaj to wizyta w Parku Narodowym Langue de Barberie. Spacerkiem udajemy się do centrum miast, przemierzamy słynny most Faidherbe (długość ponad 500 m) a następnie próbujemy załatwić taksówkę dla naszej grupy co nie jest łatwe. Nie chcemy się rozdzielać ze względów bezpieczeństwa i ekonomii. Nie wspominając o tym, że po tygodniu wspólnego przebywania 24h/dobę więzy w grupie są tak silne, że nie potrafimy bez siebie wytrzymać nawet kwadransa ;-)
Po długich negocjacjach znajdujemy kierowcę. który zabierze naszą piątkę i Baya. Cena 6 tys. CFA (38,77 zł) w jedną stronę.