Bladym świtem budzi nas nawiedzony kogut, który pieje bez przerwy przez kilka godzin. Nadal nie ma światła, ale jakoś udało nam się przetrwać noc przy cieple kominka. Zbieramy się, jemy skromne śniadanie i czekamy na Rostoma, niestety spóźnia się a furtka wejściowa jest zamknięta od zewnątrz na klucz, którego nie mamy. Przed 9 zjawia się nasz host, przy głównej drodze czeka na nas znajomy taksówkarz, za wszystkie jego usługi z wczoraj i dzisiejszą podwózkę na dworzec płacimy 2000DA.
Kolejnym punktem naszej podróży będzie Ouargla. Zaledwie na kilka godzin, bo chciałam się tam tylko spotkać z pewnymi ludźmi z CS. Na dworcu w Ghardaia od razu mamy autobus, żegnamy się z Rostomem i za chwilę ruszamy. Płacimy 300DA/os. Trasę ok. 200km pokonujemy w nieco ponad 2h, nieźle co?! Za oknami pustynny krajobraz, widać grupki wielbłądów. Wysiadamy na dworcu, niestety nasz człowiek z CS nic mi nie odpisał. Udajemy się zatem na miasto żeby coś zjeść. Po ok. kwadransie dzwoni nasz host i pyta gdzie jesteśmy. Cóż – nie mam pojęcia. Proszę jakichś gości obok żeby powiedzieli gdzie jesteśmy. Po kilku minutach zjawia się Hicham i Yisa, przeoczyli nas na dworcu. Idziemy coś przekąsić, w restauracji zagaduje do nas dziewczyna. Wszyscy tutaj mówią znakomicie po angielsku. Yisa studiuje język angielski a ta laska, która się do nas dosiadła to najprawdopodobniej nauczycielka na jego uczelni. Atmosfera jest bardzo luźna, nasi towarzysze powiedzieli nam, że Algierczycy są leniwi i nie lubią bądź też nie chcą wykonywać pracy fizycznej. Coś chyba w tym jest! Żegnamy się z „nieznajomą” i idziemy odwiedzić sklep YIsa – rodzinny interes. Następnie koniecznie chce nas zabrać do domu i przedstawić rodzinie. Czemu nie? Po drodze chłopcy opowiadają nam o ważniejszych punktach miasta. Stare miasto wygląda nawet interesujące, jednak nie warto przyjeżdżać tutaj specjalnie, można wstąpić tak jak my jeśli akurat jest się w pobliżu lub przejazdem.
Poznajemy siostry i mamę Yisy, przychodzi również kolega. Oczywiście koledzy zostali w oddzielnym pokoju przy wejściu, gdyż tradycja nie pozwala żeby mężczyźni przebywali w tym samym pomieszczeniu co kobiety. Bardzo miło nam się rozmawia niestety dzisiaj chcemy ruszyć jeszcze w dalszą drogę. Po 16 kolega Hichama odwozi nas na dworzec. Biorą od nas nr telefonu do naszego przyszłego hosta, załatwiają wszystko z kierowcą i możemy ruszać w drogę. Taka troska towarzyszy nam przez cały pobyt w Algierii, nasi hostowie komunikują się między sobą, żeby wiedzieć gdzie jesteśmy, skąd nas odebrać. Ponadto codziennie odbieramy po kilka telefonów, od naszych byłych i przyszłych hostów. Jest to niezwykle miłe.