Rano Ramy serwuje nam świeże francuskiego rogaliki, ostatnie pamiątkowe zdjęcia i jedziemy na dworzec z jego kolegą. Zamierzamy przemieścić się do miasta Setif. Gdy dojeżdżamy na dworzec chłopcy pakują nas do autobusu, który o dziwo prawie pusty rusza. Po niespełna 2h godzinach docieramy do Setifu, czeka na nas host z CS Foudel – jest to najlepszy przyjaciel Mohanda – gościa z Algieru, który dużo pomagał mi w planowaniu wyjazdu.
Foudel zabiera nas od razu do swojego biura, w którym pracuje sam – ma wypożyczalnie samochodów i jakiś inny biznes, ale za bardzo nie potrafi nam wytłumaczyć na czym dokładnie to polega. W zasadzie Setif miał być dla nas bazą wypadową do ruin starożytnego miasta rzymskiego Djemila. Niestety Foudel najpierw był chętny nas tam zabrać a potem zaczął coś kombinować.
Zatem zwiedzanie Setifu rozpoczęłyśmy od napicia się wody z fontanny, co ma dać gwarancję na to, że kiedyś powrócimy do tego kraju. Potem jeździmy po mieście, wchodzimy na coś a’la „bazar” i zwiedzamy na 2 hotele. Nie bardzo wiem jaki był cel odwiedzania i zachwycania się tymi hotelami.
Gdy było po 11 Foudel stwierdził, że już jest za późno, żeby jechać do Djemili. Pytam zatem czy możemy jechać jutro z samego rano – usłyszałam „inshallah”. No to świetnie, grunt to konkretna odpowiedź. Potem wracamy do biura, bo nasz host ma podobno mnóstwo pracy. Mamy zostać przekazane na godzinę innemu chłopakowi z CS, ma na imię Amine. Zjawia się po kilku minutach, idziemy razem do zoo, oprowadza nas po mieście, odwiedzamy jego babcię, znajomych i wspólnie ustalamy, że o 11 nie było za późno żeby jechać do Djemili, no a teraz gdy jest po 16 to jest to faktycznie bardziej skomplikowane zwłaszcza, że Amine nie ma samochodu a kolega, do którego dzwonił jest akurat na uczelni. Trudno, pojedziemy jutro.
Amine to bardzo pozytywny gość, miałyśmy z nim mnóstwo śmiechu, robił co mógł żeby zorganizować nam czym, w tym szczerze mówiąc niezbyt urokliwym mieście. A należy wspomnieć, że wcale nie spędził z nami jednej godziny tylko dziewięć. Foudel nie raczył się nami zainteresować przez ten czas, dopiero ok.21 poprosiłam Amine’a żeby się z nim zdzwonił. Wróciliśmy pod biuro, gdzie czekał na nas Foudel ze swoim znajomym Dawidem. Pożegnaliśmy się z Aminem, który szedł do pracy na 22. Potem pojechaliśmy coś zjeść we czwórkę, nasz host był chyba obrażony o to, że jesteśmy zmęczone i nie mamy ochoty bawić się, tańczyć, śpiewać i nie wiem co jeszcze. Również nie był zadowolony z faktu, że nie mamy ochoty jeść bardzo pikantnych potraw, które najnormalniej w świecie nie nadają się na nasze polskie żołądki.
Z perspektywy czasu stwierdzam, że przy innym hostach z Algierii Foudel okazał się zdecydowanie najgorszy, bardziej traktując nas jako problem niż okazję do poznania nowych ludzi. Oczywiście wieczorem nie potrafił się określić co z jutrzejszym dniem. Postanowiłam zatem zadzwonić do Amine’a i zapytać czy nie dałby rady z nami jutro rano pojechać do Djemili. Mamy się z nim skontaktować jutro rano. W sumie on jest chyba jedynym plusem pobytu w tym mieście.