O dziwo samolot z Algierii nadrobił opóźnienie i w Charleroi lądujemy o 6:45. Szybko biegniemy do kontroli paszportowej, następnie rajd przez całe lotnisko - dobrze, że mam już tutaj wszystko opanowane, co, gdzie i jak? Przy security nie ma dużej kolejki a i tak prosimy ludzi żeby nas przepuścili - poszło bez problemu. Potem biegiem pod gate. Uff... udaje się zdążyć. Stajemy na koniec kolejki, płytą lotniska przechodzimy do samolotu. Dopiero teraz gdy emocje opadły czujemy, że jest strasznie zimno. A kiedy na monitorze sprawdzałam nr gate'u to widziałam, że przy warszawie wyświetla się minus 10. Co za tragedia, gdy wyjeżdżałyśmy było o 20 stopni więcej a zima się kończyła. Samolot zaczyna kołować zgodnie z rozkładem. Ależ miałyśmy farta z tą przesiadką.