Podróż do Somy trwała ok.4h, jakość dróg momentami byłą bardzo słaba a poza tym mieliśmy ciągłe postoje na kontrole policji, okazywanie paszportów itd. W tracie podróży znalazłam w przewodniku obiecujące miejsce na nocleg – Kaira Konko. Po wyjściu z busika od razu pytamy miejscowych o to miejsce, trafiamy bez problemu, chociaż jest oddalone kilkaset metrów od głównej arterii miasta. W przewodniku Lonely Planet miejsce to jest opisywane jako ośrodek dla skautów a co najważniejsze, że pokoje pod wynajem są czyste i zadbane. Robimy rekonesans i faktycznie kwatera jest fajna, wybieramy 2 pokoje obok siebie pierwszy z łazienką w korytarzu (300 D = 25,42 zł) i drugi z prywatną łazienką (400 D=33,97 zł), pokoje mają moskitiery i co najważniejsze wiatraki. Po szybkim prysznicu wychodzimy na miasto. Po drodze przyczepia się do nas jakiś friend, ale jest niegroźny. Soma nie jest specjalnie interesującym miastem, jej największą zaletą jest to, że w pobliżu przebiega Trans-Gambia Highway, czyli już teraz moglibyśmy udać się na północ Senegalu, ale mamy nieco bardziej rozległe plany jeśli chodzi o pobyt w Gambii.
Nasz friend prowadzi nas do miejscowej knajpki na kolację. Do wyboru ostry ryż z mięsem albo frytki. Ja z dziewczynami pozostaje wierna europejskim ziemniakom, Piotr poznaje smaki Afryki. Przy płaceniu rachunku okazuje się, że frytki to danie lux bo porcja kosztowała 125D (10,62 zł) natomiast ryż z mięsem ok. 60D (5,10 zł). Zapada zmrok dlatego robimy szybkie zakupy, przykładowe ceny: bagietka 6D (0,51 zł), coca-cola w puszce 25D (2,12 zł), woda 25D (2,12 zł).
Po powrocie do Kaira Konko orientujemy się, że już został włączony prąd (zazwyczaj działa od 17-18) zatem uruchamiamy z Magdą wiatrak w naszym pokoju. Ten błogi powiew nie trwa długo. Okazuje się, że w instalacji jest jakieś zwarcie i wiatraki w obydwu pokojach nie mogą działać jednocześnie. Obsługa próbuje coś z tym zrobić, ale w końcu mówimy żeby sobie odpuścili, chyba to zbyt zawiły problem dla miejscowej kadry elektryków.
Później siadamy wszyscy na tarasie i rozmawiamy z miejscowymi. Dowiadujemy się, że ośrodek ma wsparcie finansowe z Wielkiej Brytanii i działa dosyć prężnie jak na warunki afrykańskie. Odbywają się tutaj jakieś warsztaty, jest sala wykładowa no i przede wszystkim budynki utrzymane są w dobrym stanie a pieniądze pozyskane z wynajmu kwater służą na finansowanie działalności skautów.