Gdy dojeżdżamy do Kaolacku naszym oczom ukazuje się dość spore miasto, musimy przywyknąć, że w Senegalu nie będzie tak spokojnie jak w maleńkiej Gambii. Dzięki naszemu superszybkiemu kierowcy trasę od granicy pokonujemy w ok. 2h. A jest to nie lada wyczyn gdyż Trans Gambia Highway jest w opłakanym stanie na tym odcinku.
Po wyjściu z busika widać, że Senegalczycy raczej nie dbają o czystość i porządek, śmiecie walają się wszędzie, znalezienie kosza na śmieci to wyczyn graniczący z cudem. Swoje kroki chcemy skierować do hotelu Djolof Inn, jednak plan miasta, który jest w przewodniu odbiega totalnie od warunków rzeczywistych. W końcu jakiś friend prowadzi nas do innego miejsca – hotel Keur Samba. Bierzemy 2 pokoje, po 10000 CFA każdy (64,62 zł).
Po krótkim odpoczynku wychodzimy na miasto, próżno tutaj szukać atrakcji turystycznych. Spacer kończymy na obiedzie w lokalnej knajpce, wybór potraw nie jest zbyt szeroki. Zamawiamy Szawarmę (1200CFA/szt = 7,75 zł) i ryż z rybą (1000CFA/porcję = 6,46 zł). Jest okrutnie gorąco dlatego wracamy do hotelu na chwilę odpoczynku.
Późnym popołudniem ruszamy na zatłoczone ulice w celu małego „szopingu”, kupujemy pyszne chlebki kukurydziano-bananowe 300CFA/szt (1,94 zł), Magda wielkim wyczynem zdobywa wapno w Aptece. Nasz pierwszy wieczór w Senegalu chcemy zakończyć degustacją lokalnego wina. Pani w sklepie nie może zrozumieć, że nie chodzi nam o alkohol importowany, ale w końcu udaje nam się kupić wspaniały trunek w plastikowej butelce za 2000 CFA (12,92 zł).
Szczęśliwie w Senegalu problemy z elektrycznością nie występują tak często jak w Gambii, dlatego wiatrak działa w pokoju nieprzerwanie przez całą noc.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
31.X
Dzisiaj pobudka dosyć wcześnie ponieważ mamy zamiar jechać do Touby a następnie na nocleg do Saint Louis. Busiki do Touby odjeżdżają z innego dworca niż ten na, który wczoraj przyjechaliśmy. Jak się okazuje od dworca dzieliło nas ponad 3 km, dlatego mieliśmy długi poranny spacer, dzięki czemu utwierdziliśmy się w przekonaniu, że wszędzie tu panuje syf. Tuż przed wejściem na dworzec mamy okazję zerknąć na słynny tutaj meczet Medina Baay.
Na dworcu bez problemu znajdujemy odpowiedniego busika, koszt to 1500 CFA/os (9,69 zł) (120 km). Po długim oczekiwaniu na komplet pasażerów okazuje się, że nasz pojazd nie chce odpalić. Wszyscy muszą wyjść i czekać na kolejne auto, potem znowu ładowanie bagaży, ludzi itd. Już w tym momencie było wiadome, że nasze plany o wczesnym opuszczeniu miasta wzięły w łeb... no cóż, to przecież Afryka!