Budzimy się ok. 8 i podtrzymujemy decyzję o próbie dostania się na plażę. Bez pośpiechu wychodzimy z domu, musimy wstąpić wymienić kasę do CADECA a jest otwarte od 9. Na miejscu okazuje się, że nie ma kolejki więc bez problemu wymieniamy pieniądze. Po wyjściu spostrzegłam, że zapomniałam tel. z kwatery. Sylwia czeka z bagażami a ja wracam po tel. Odzyskuje go bez problemu i wracam do „centrum” miasta. Na mapie sprawdziłyśmy sobie gdzie jest wylotówka na miejscowość La Palma (30 km) , podążamy w tamtym kierunku akurat na przystanku stoi ciężarówka. Niepotrzebnie pytamy jaka jest cena, bo kierowca oczywiście ją zawyżył do 1 CUC, normalnie 5CUP. Wsiadamy, zostały już ostatnie miejsca siedzące. Sylwia wypatrzyła lody z guajawy i jak się okazało z czasem były to najlepsze lody guajwowe na Kubie. Po chwili przemyśleń wychodzimy z ciężarówki, stwierdzając, że nie możemy ciągle dawać się kantować na kasę. Spokojnym spacerkiem wychodzimy na peryferie miasta. Tam już nie ma casa particular i turystów, jest tylko fantastyczny spokój i przyroda, gdzieniegdzie jakieś poletka uprawne. Stajemy w cieniu i po kilku chwilach udaje nam się złapać autostop. Kierowcą jest Hiszpan mieszkający na Kubie i jego szwagier. Okazuje się, że wie co to autostop i nie chce opłaty za przejazd. Jednak co Europa to Europa ;-) Pokonujemy z nimi trasę do La Palmy, w trakcie rozmawiamy. Nasz kierowca wyjechał z Hiszpanii, bo jest Baskiem i nie chciał uczestniczyć w ciągłym konflikcie, na Kubie ma żonę. Gdy mówimy mu że planujemy jechać do Trynidadu za kilka dni, ubolewa bo też zaplanował z żoną wycieczkę do tego miasta ale dopiero za jakieś 2-3 tygodnie, bo teraz mają remont w domu. Też żałujemy. Później rozmawiamy o tym jaką plażę powinnyśmy wybrać. Pytamy o Cayo (wyspa) Lewisa, są zgodni, że to fantastyczne miejsce. Jednak na wybrzeżu trzeba być ok. 8-9 rano żeby załapać się na prom. Nasz przewodnik też podawał taką informację, a my nie chcemy prywatnie wynajmować łodzi, zatem zdecydujemy się na jakąś plażę na lądzie. Na mapie mamy zaznaczoną Playa La Mulata. Uzyskujemy informacje, że to urokliwa plaża, ale mała i nie ma tam turystów. Dla nas zabrzmiało to interesująco, więc postanowiłyśmy się tam wybrać. Gdy dojeżdżamy do La Palma, żegnamy się z naszymi sympatycznymi znajomymi a oni wskazują na drogę na przystanek.