Gdy wysiadamy w Bahia Honda jest wczesne popołudnie zatem nasze szanse na dotarcie do Havany są spore. Pytamy ludzi gdzie jest przystanek i ruszamy naprzód. Gdy docieramy na miejsce i rozmawiamy z przystankowym ten natychmiast organizuje nam taksówkarza. Jednak szybko go spławiamy i mówimy że chcemy ciężarówkę. Udało się! Po kilkunastu minutach nadjeżdża ciężarówka, jednak jedzie w przeciwnym kierunku. Ludzie każą nam wsiadać, więc nie protestujemy. Okazało się, że jedziemy na pętlę a wcześniejsze wejście zapewnia miejsca siedzące. Gdy jesteśmy na pętli wszyscy na rozkaz wychodzą, nie wiemy po co. Okazało się, że pani chciała policzyć pasażerów, znowu nie wiemy po co, no ale wróciłyśmy na swoją ławeczkę więc nie jest źle. Dowiedziałyśmy się, że jedziemy do Guanajay (60km, 5CUP), stamtąd do Havany zostanie naprawdę niewiele. Ciężarówka ma wiele przystanków, zbiera dzieci ze szkoły, zatrzymuje się na każdym skrzyżowaniu, więc podróż nam się dłuży. Z letargu wybija nas mała kolizja. O naszą ciężarówkę otarł się inny samochód. Wśród Kubańczyków zapanowało takie poruszenie, że podejrzewałyśmy jakiś poważny uszczerbek na zdrowiu któregoś z pasażerów. Nic jednak się nie stało. To Kubańczycy bardzo ekspresyjnie reagują gdy coś się wydarzy.Po ok. 1,5h docieramy cali i zdrowi na miejsce.